Tag: odnowa w duchu świętym

Ruchy odnowy — dzieło Ducha Ożywiciela

Biskup Andrzej Siemieniewski

Na ile temat ruchów w Kościele jest ważny dla nas, w lokalnym Kościele polskim? O duchowej atrakcyjności eklezjalnych ruchów świadczą nawet same liczby. Ponad milion Polaków deklaruje przynależność do jakiegoś ruchu odnowy. Stanowi to 4% polskich katolików, ale oczywiście o wiele wyższy procent katolików szczególnie aktywnych.

Źródło (za zgodą autora tekstu: http://www.siemieniewski.archidiecezja.wroc.pl/?q=node/91)

RUCHY ODNOWY — DZIEŁO DUCHA OŻYWICIELA

„Ruchy Odnowy — dzieło Ducha Ożywiciela”. Różnymi określeniami dopełnia się imię Tego, który posłany jest przez Ojca i Syna: „Duch Boży”, „Duch Pański”, „Duch Chrystusowy”, „Duch Święty” albo po prostu: „Duch”.

„Duch Ożywiciel” — imię to wskazuje na rolę Ducha Świętego jako dawcy życia. Nazywany bywa przecież „duszą Kościoła”, nie tylko w jakimś abstrakcyjnym sensie, ale przede wszystkim w sensie Tego, który porusza, który nadaje dynamikę, który nadaje Kościołowi kierunek życiowego ruchu. Ożywiciel sprawia, że Kościół jest żywy, że jest Kościołem w ruchu. Wiele wskazuje na to, że w naszych dniach jednym z najważniejszych przejawów ruchu nadanego Kościołowi przez Ducha Ożywiciela są ruchy odnowy w Kościele: Rodzina Rodzin, Droga Neokatechumenalna, grupy Odnowy w Duchu Świętym, Dialogi Malżeńskie, Rodzina Szensztadzka, modlitewna odnowa Taizé. Przyjrzyjmy się temu zdumiewającemu fenomenowi eklezjalnych ruchów odnowy w pięciu aspektach.

Aspekt pierwszy to ruch eklezjalny jako widzialny znak czasu, dowodzący, że działanie Ducha powinno objawić się w sposób niepowątpiewalny i namacalny, zgodnie z tym, co mówi Pismo: „Jezus zesłał Ducha Świętego — jak to sami widzicie i słyszycie” (por. Dz 2,33), albo na innym miejscu: „szum jego słyszysz” (J 3,8).

Aspekt drugi to ruch odnowy jako miejsce intensywniejszego włączenia się w wędrówkę całego Kościoła, w tę samą stronę, w którą Duch Pański porusza cały Kościół. Czytamy przecież: „wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8,14). W naszych czasach chodzi tu szczególnie o włączenie się w szlak całego Ludu Bożego ku Wielkiemu Jubileuszowi Roku 2000.

Ruch odnowy eklezjalnej jest następnie wspólnotową manifestacją charyzmatu. Jego istotą jest właśnie udział wielu w tym samym charyzmacie ruchu, zgodnie z tym, co napisano: „wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra” (1 Kor 12,7).

Te trzy pierwsze aspekty niech zostaną zilustrowane kolejno przez Drogę Neokatechumenalną, Odnowę Charyzmatyczną i Ruch Światło-Życie. Wspólnoty te pozwolą nam też ujrzeć następne dwa rozważane przez nas aspekty: spotkanie sakramentu i charyzmatu oraz prowadzone przez nie ewangelizacje.

Ruch eklezjalny jest bowiem niepowtarzalną okazją do praktycznego spotkania sakramentu i charyzmatu, institutio i inspiratio. Te dwie równoległe drogi Ducha Świętego w Kościele prowadzą przecież w tę samą stronę, a Biblia znosi napięcia między nimi: „wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało” (1 Kor 12,13).

Aspekt wieńczący to podstawowa misja ruchu eklezjalnego: jego ekspansja ewangelizacyjna. W ruchu odnowy koncentruje się wiara, że Nowa Ewangelizacja to nie tylko hasło, ale praktyczny program otwierający nowe tysiąclecie chrześcijaństwa. Od samego początku przecież „Bóg uwierzytelnił [zbawienie] różnorakimi mocami i udzielaniem Ducha Świętego według swej woli” (Hbr 2,4).

1. Ruchy eklezjalne — widzialny dla wszystkich znak czasu: „Jezus zesłał Ducha Świętego — jak to sami widzicie i słyszycie” (por. Dz 2,33). Neokatechumenat

Na początku kwietnia 1997 roku trwało w Nowym Jorku spotkanie, które potraktować można zarówno jako znak czasu, jak i jako najwspanialszą ilustrację do tematu niniejszego wystąpienia. Na zaproszenie świeckich założycieli Drogi Neokatechumenalnej — Kiko Argüello i Carmen Hernandez — w dniach od 1 do 5 kwietnia zebrali się licznie pasterze Kościoła amerykańskiego na piątym rekolekcyjno-duszpasterskim sympozjum neokatechumenalnym. Dwustu pięćdziesięciu trzech biskupów, w tym dwóch kardynałów i czterdziestu arcybiskupów, trwało na celebracjach liturgicznych, skrutyniach Słowa Bożego i na dyskusjach poświęconych problemowi ewangelizowania współczesnego świata i pytaniu, w jaki sposób nie tylko nie ulec przeważającym siłom laicyzacji, ale jeszcze tak skutecznie przeciwstawić się im, aby zdobywać nowych uczniów Chrystusa pośród niewierzących. Obecni byli tak wybitni pasterze jak kardynał Nicolas de Jesus Lopez Rodriguez, Prymas Ameryk, czy kardynał John O’Connor z Nowego Jorku.

Niezwykle liczny udział pasterzy Kościoła podkreślony był jeszcze bardziej przez obecność delegata Jana Pawła II, arcybiskupa Stafforda, przewodniczącego Papieskiej Rady do Spraw Świeckich oraz przez nadesłany przez papieża telegram, w którym wyrażona została nadzieja, iż spotkanie to stanie się ważnym wkładem w Synod Amerykański, zaczynający się w listopadzie[1]. Podobne spotkania odbywają się od 1992 roku, kolejno dla biskupów Ameryki Łacińskiej, Europy, Afryki i Bliskiego Wschodu.

W czym tkwi istota tego znaku czasu? Oto kardynałowie, arcybiskupi i biskupi z całego świata uczestniczą — w tak znaczących liczbach — w spotkaniach poświęconych ruchowi, którego liczba członków na całym świecie prawdopodobnie nie przekracza kilkuset tysięcy! W tym sensie Neokatechumenat odpowiada jednej, niezbyt dużej, katolickiej diecezji. Jeśli jednak spojrzy się na owoce duchowe tej Drogi Nawrócenia, to znaczenie ruchu zapoczątkowanego przez Kiko Argüello ujawni się w radykalnie innych proporcjach.

Spójrzmy na przykład na tak palące dziś zagadnienie, jak powołania kapłańskie. We wrześniu 1996 roku 500 kleryków z inspirowanych neokatechumelnym duchem seminariów „Redemptoris Mater” oraz 250 kandydatów do tychże seminariów przemierzało kraje Europy jako wędrowni katechiści. Ta liczba kandydatów do kapłaństwa z 30 seminariów rozsianych na 5 kontynentach w zupełnie innym świetle przedstawia wagę tego eklezjalnego ruchu w Kościele. Wagę tę trzeba bowiem mierzyć nie suchą cyfrą odpowiadającą liczbie formalnych uczestników „Drogi”, ale widzieć ją należy w świetle niezwykłych owoców intensywnego zaangażowania nawet stosunkowo niewielkiej liczby zdeterminowanych chrześcijan. Do tej pory niewielka w skali Kościoła powszechnego grupa kilkuset tysięcy neokatechumenów dała Kościołowi 260 wyświęconych prezbiterów, a 3000 kandydatów znajduje się na różnych etapach przygotowania do kapłaństwa[2].

Dopiero w tym kontekście zrozumieć można w pełni słowa Jana Pawła II wypowiedziane przed 6 miesiącami, kiedy to papież na nowo mówił o „rozkwicie ruchów i kościelnych wspólnot, co stanowi jeden z najpiękniejszych owoców duchowej odnowy zapoczątkowanej przez Sobór Watykański II”. Papież dodał: „wyraziłem życzenie, aby w roku 1998, poświęconym Duchowi Świętemu w ramach przygotowań do Wielkiego Jubileuszu, wszystkie ruchy kościelne dały wspólne świadectwo pod kierunkiem Papieskiej Rady do Spraw Świeckich”[3]. Na forum Wrocławskich Dni Duszpasterskich — jakby uprzedzająco — już zaczęliśmy na ten papieski apel odpowiadać.

2. Włączenie w szlak ku Wielkiemu Jubileuszowi Roku 2000: „wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8,14). Odnowa w Duchu Świętym

Ruch odnowy eklezjalnej nie jest wyizolowanym miejscem działania Ducha Ożywiciela; jest raczej miejscem intensyfikacji któregoś z aspektów Jego działania. W tym sensie każdy ruch jest darem, ale i zobowiązaniem dla Kościoła, gdyż w niepokojący sposób przypomina, czym mógłby być Kościół w pełni otwarty na Ducha.

Nie jest przypadkiem, że grupy związane z nurtem „Ewangelizacja 2000” najczęściej związane są z różnymi formami ruchu Odnowy Charyzmatycznej. Szkoły Nowej Ewangelizacji, związane z nimi Wspólnoty św. Jana Chrzciciela, Krucjata Modlitwy w intencji Nowej Ewangelizacji, programy formacyjne ewangelizującej wspólnoty parafialnej, seminaria Odnowy Wiary, Wspólnoty Przymierza — wszystkie te inicjatywy są owocem otwarcia serc ludzi, którzy chcą odpowiadać na apel Jana Pawła II o nową ewangelizację, szczególnie przed Wielkim Jubileuszem roku 2000. Nawiązuje do tego nawet nazwa organizacyjnego forum wspierającego te inicjatywy: „Ewangelizacja 2000”[4].

To pragnienie bycia w głównym nurcie, bycia prowadzonym przez Ducha Bożego w tę samą stronę, w którą prowadzi On cały Kościół na całym okręgu ziemi, wyrażone jest choćby przez Charlesa Whiteheada, przewodniczącego Rady Katolickich Służb Odnowy Charyzmatycznej (ICCRS). Przypomina on, że Katolicka Odnowa Charyzmatyczna ma być „w sercu Kościoła”[5].

To samo życzenie i jednocześnie zobowiązanie do włączania się w szlak wędrówki, planowanej przez Ducha dla całego Ludu Jezusa Chrystusa, wyraził wobec Charyzmatycznej Odnowy w Duchu Świętym Jan Paweł II:

„Żywotność i owoce przynoszone przez Odnowę z całą pewnością świadczą o potężnej obecności Ducha Świętego w Kościele w latach następujących po Soborze Watykańskim II. To dzięki Duchowi Świętemu Kościół utrzymuje swoją młodość i żywotność. Odnowa Charyzmatyczna jest wymowną manifestacją tej żywotności dzisiaj, mocnym potwierdzeniem tego, „co mówi Duch do Kościołów» (Ap 2,7), u końca drugiego tysiąclecia”[6].

Oto inne słowa Jana Pawła II, skierowane do uczestników siódmego międzynarodowego spotkania Katolickiego Bractwa Grup i Wspólnot Przymierza:

„Jakże moglibyśmy nie chwalić Boga za obfite owoce, jakie w ostatnich dekadach Odnowa w Duchu przyniosła w życiu pojedynczych ludzi i we wspólnotach? […] Dziękując Bogu za to wszystko, powtarzam słowa, które napisałem w liście Redemptoris missio: Gdy zbliża się trzecie tysiąclecie, Bóg przygotowuje wielką wiosnę dla chrześcijaństwa i już możemy oglądać pierwsze tego znaki”;

„Aby pomóc pasterzom i Ruchowi Charyzmatycznemu we wzajemnej współpracy, Papieska Rada do Spraw Świeckich przygotowuje dokument, który posłuży jako ważny punkt odniesienia dla życia i apostolatu takich wspólnot i dla rozeznawania ich darów duchowych”;

„Moją niezłomną nadzieją jest, aby w ciągu tego roku wszystkie ruchy ożywiane przez Ducha […] wspólnie dały połączone świadectwo jednoczącej mocy Bożej łaski”[7].

3. Ruch eklezjalny jako wspólnotowa manifestacja charyzmatu: „wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra” (1 Kor 12,7). Ruch Światło-Życie

Ruch eklezjalny można widzieć i rozumieć jako wspólnotową manifestację charyzmatu, czyli jako widzialny w Ciele Chrystusa sposób działania Ducha Świętego. Obietnica Ducha na różne sposoby staje się widzialna i słyszalna. Jan Paweł II powie: „także w naszych czasach oglądamy rozkwit różnych charyzmatów wśród świeckich mężczyzn i kobiet” (CL 24), a co do należnej wobec tego zjawiska postawy doda: „charyzmaty winny być przyjmowane z wdzięcznością, zarówno przez tych, którzy je otrzymują, jak i przez wszystkich członków Kościoła” (CL 24).

Jeśli Sobór Watykański II określało się jako „Wiosnę Kościoła”, to przecież nie tylko z powodu inspirującej treści samych spisanych dokumentów, ale również — a może przede wszystkim — z powodu wypełnienia tychże dokumentów życiem. Jak podkreśla Jan Paweł II, po Soborze „Duch Święty nieprzerwanie odnawiał młodość Kościoła”, o czym „świadczy między innymi […] bujny rozkwit grup, zrzeszeń, ruchów duchowości i zaangażowania świeckich” (CL 2).

Najbardziej rodzimym sposobem przejawienia się posoborowej wiosny był i jest Ruch Światło-Życie, który bardzo silnie podkreśla, że tradycyjne formy zrzeszenia wiernych to parafie i diecezje. To tam chrześcijanin przeżywa swoje zakorzenienie w konkretnym miejscu Ciała Chrystusa. Niezmiernie interesujące jest, że Ruch Światło-Życie, widząc obecnie potrzebę uzupełnienia diecezjalno-parafialnej struktury życia Kościoła o formy nowe, silnie podkreśla łączność form tradycyjnych z nowymi. Odkrywa w ten sposób na nowo tradycyjne formy organizacji kultu i nauczania w Kościele jako struktury pozostające na służbie, na usługach życia zaprojektowanego i zaplanowanego w nieprzenikniony sposób przez samego Boga.

Im bardziej wielopostaciowy staje się w praktyce ruch oazowy (grupy Dzieci Bożych, oazy młodzieżowe, Kościół Domowy, wspólnoty przymierza) — tym usilniej trzeba przypominać sobie nawzajem nauczanie Jana Pawła II o prawie świeckich do życia w takich strukturach i o ich autonomii w tym względzie: „Prawo do zrzeszania się świeckich nie jest jakiegoś rodzaju «ustępstwem» ze strony władzy, ale wywodzi się z Chrztu” (za Soborem Watykańskim II, Lumen gentium, 37 i Kodeksem Prawa Kanonicznego, kan. 215); korzystać z tego prawa należy „tylko w komunii Kościoła” (CL 29).

Natchnione kierownictwem Ducha Świętego gromadzenie się i wzrastanie we wspólnotach ruchów kościelnych ma być przecież z jednej strony uznanym prawem chrześcijanina, a z drugiej strony — ma prowadzić do odkrycia swojego miejsca w kościelnej communio.

Z tego powodu jednym z zadań pasterzy jest stworzenie duchowego miejsca dla rozwoju różnych form zrzeszania się wiernych: kościelne „władze lokalne winny zadbać […] o tworzenie niewielkich podstawowych wspólnot kościelnych, zwanych także wspólnotami żywymi, w których wierni mogą przekazywać sobie nawzajem Słowo Boże oraz służyć innym i praktykować miłość […] wyraz kościelnej komunii i ośrodki ewangelizacji” (CL 26).

4. Sakrament i charyzmat jako drogi Ducha Świętego w Kościele: „wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało” (1 Kor 12,13)

Tytuł Wrocławskich Dni Duszpasterskich — „W stronę Wielkiego Jubileuszu” — zobowiązuje nas do próby wchłonięcia sercem proroczej intuicji, jaką przekazał Kościołowi powszechnemu przed trzema laty Jan Paweł II w liście apostolskim Tertio Millennio Adveniente. Jako światło przewodnie, oświetlające nasze rozważanie kolejnego aspektu zapowiedzianego tematu, niech posłuży fragment tego listu, mówiący:

„Duch Święty działa w Kościele zarówno na sposób sakramentalny, zwłaszcza poprzez Bierzmowanie, jak i za pośrednictwem licznych charyzmatów, zadań i posług przez niego wzbudzonych dla dobra Kościoła” (TMA 45).

Prawda o działaniu Ducha Świętego w sakramentach została już dawno ugruntowana w powszechnej świadomości pasterzy (a także, choć w mniejszej mierze — wiernych świeckich). Zadaniem naszym na dziś jest poszerzenie tej perspektywy o wymiar drugi, charyzmatyczny. Ciągle bowiem jeszcze zdarza się usłyszeć opinię na temat ruchów kościelnych: po cóż nam to wszystko? czyż Duch Święty nie działa w niedzielnej, parafialnej Eucharystii? czy nie działa przez księdza? to chyba wystarczy!

Tymczasem sam Jan Paweł II podkreślił w swoim apostolskim liście Tertio Millennio Adveniente, że znaki nadziei w życiu Kościoła to między innymi „uważniejsze nasłuchiwanie głosu Ducha Świętego, czego wyrazem jest przyjęcie charyzmatów i promocja laikatu” (TMA 46).

Charyzmat bywa ciągle jeszcze problemem, jeśli nie teoretycznym, to na pewno praktycznym, gdyż z definicji jest on czymś nieprzewidywalnym, niemożliwym do zaplanowania i ujęcia w ramy duszpasterskiego programu. Jest to sytuacja dokładnie odwrotna, niż w przypadku sakramentu, który — z definicji — jest właśnie przewidywalny. Sakrament ma charakter institutio, oparty jest na powiązaniu zewnętrznego znaku i ewangelijnej obietnicy Jezusa[8]. Duszpasterstwo oparte tradycyjnie tylko i wyłącznie na stabilności i przewidywalności sakramentalnej institutio odczuwa niejakie zakłopotanie, gdy przyjdzie mu wejść w kontakt z nieprzewidywalnością i zmiennością charyzmatycznej inspiratio.

Potrzebę zastanowienia się nad realiami Kościoła w tym względzie widzi sam papież:

„Czy w Kościele powszechnym i w Kościołach partykularnych umacnia się eklezjologia komunii, sformułowana w Konstytucji Lumen gentium, stwarzająca przestrzeń dla charyzmatów, posług, różnych form uczestnictwa Ludu Bożego…?” (TMA 36).

Pytanie to kieruje myśl ku wizji Kościoła pojmowanego coraz bardziej jako pole działania Ducha Świętego. Oparty o sakramentalną posługę biskupów i prezbiterów podział na diecezje i parafie spotyka się z rzeczywistością ruchów i zrzeszeń, z których większość ma strukturę ponad-parafialną, a wiele — ponad-diecezjalną, a nawet międzynarodową. Neokatechumenat na przykład posiada bardzo zwarte i sprężyste struktury obejmujące większość krajów świata. Dla spojrzenia czysto socjologicznego i naturalistycznego spotkanie to może jawić się jako rodzaj niepożądanej konkurencji, w której charyzmatyczny lider, często człowiek świecki, wkracza na miejsce czasem mniej atrakcyjnego urzędowego przedstawiciela oficjalnej religii, zabierając mu część „audytorium”.

Spojrzenie teologiczne, wsparte otwartą eklezjologią, odkryje natomiast w takim spotkaniu — by posłużyć się słowami Jana Pawła II — służebną rolę sakramentu święceń i struktury diecezjalno-parafialnej w „stwarzaniu przestrzeni dla charyzmatów” i właśnie w ten sposób dającym miejsce „różnym formom uczestnictwa Ludu Bożego”, także (a w czasach obecnych chciałoby się powiedzieć — szczególnie) uczestnictwa w ruchach eklezjalnych.

Temat eklezjalnych ruchów odnowy wkracza przecież właśnie w to miejsce współczesnego życia Kościoła, gdzie spotkanie sakramentalnego i charyzmatycznego sposobu działania Ducha Świętego wydaje się najbardziej zdumiewające, a zarazem trudne do natychmiastowej interpretacji i usystematyzowania. Oto w istniejącej i dobrze działającej diecezji lub parafii duża grupa wiernych odnowę swojej wiary, czyli nawrócenie, może zawdzięczać świeckim entuzjastom wiary, kierownictwo duchowe — świeckim animatorom, a cotygodniowe karmienie się słowem Bożym — świeckim katechistom i współuczestnikom grupy danego ruchu, do którego należą.

Sytuacja taka odbiega zdecydowanie od modelu Kościoła, w którym zarówno wzywającym do nawrócenia, jak i kierującym duchowym wzrostem oraz dającym regularny pokarm słowa był tylko i wyłącznie pasterz posiadający sakramentalne święcenia. Odmienność tej sytuacji rzuca się wyraźnie w oczy i wcale nie jest rozwiązaniem zbyt łatwe przejście nad nią do porządku dziennego. Dla wielu uczestników ruchu eklezjalnego doświadczaną na co dzień figurą pasterza i głosiciela słowa może stać się charyzmatycznie obdarowany lider ruchu. Nie musi to oczywiście prowadzić do odrzucenia posługi sakramentalnej w tym zakresie, ale na pewno będzie prowadzić do pytań domagających się odpowiedzi. Z pewnością nie jest odpowiednim wyjściem redukcja posługi wyświęconego prezbitera do konsekracji eucharystycznego chleba i wina oraz wypowiadania słów rozgrzeszenia, jako „jedynych rzeczy, których świecki charyzmatyk robić nie może”. Wytworzyłoby to karykaturalny obraz sakramentalnego prezbiteratu oraz z pewnością szybko sprowadziłoby utratę tożsamości pasterskiej i nauczycielskiej przez samego księdza.

Posługa słowa i budowanie wspólnoty to tylko jeden z przykładów trudnego spotkania działania Ducha na sposób sakramentalny i na sposób charyzmatyczny. Innym przykładem mogą być gesty i formuły o teologicznej wartości sakramentaliów, które jednak w świadomości wiernych mogą mieć w indywidualnym odbiorze niejako „konkurencyjne” znaczenie przeżyciowe i egzystencjalne w stosunku do sakramentu. Dotyczyć to może porównywania modlitwy o uzdrowienie z sakramentem chorych, tak zwanej modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne — z sakramentem pojednania, spotkania modlitewnego — z celebracją parafialnej Eucharystii.

Opisując fenomen ruchów eklezjalnych i ich powołania do ewangelizacyjnej ekspansji, można jeszcze bardziej zróżnicować soborowe i papieskie nauczanie o działaniu Ducha Świętego: na sposób sakramentalny, przez hierarchię, przez charyzmat.

Sakramenty reprezentowałyby aspekt przewidywalnej obietnicy: „święta natura społeczności kapłańskiej [i.e. Kościoła] aktualizuje się przez sakramenty i cnoty” (LG 11). W nich łaska spływa na mocy ustalonych i biblijnie potwierdzonych obietnic Jezusa.

Sposób działania przez hierarchię zwracałby uwagę na aspekt stabilności, uporządkowania i kontroli: „kapłan urzędowy kształci lud kapłański i kieruje nim […] wierni zaś […] pełnią też to kapłaństwo przez przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dziękczynienie, świadectwo życia świątobliwego, zaparcie się siebie i czynną miłość” (LG 10); „Ci, którzy wśród wiernych odznaczeni są przez święcenia kapłańskie, ustanawiani są, aby karmili Kościół słowem i łaską” (LG 11).

Ograniczenie się jednak tylko do aspektu sakramentalnego i hierarchicznego mogłoby sprawić wrażenie, że wszystko w Kościele podlega przewidywalnemu planowaniu, że wszystko zostało ustalone przed dwudziestu wiekami, wraz z dokonaniem podziału na kapłaństwo czynne — urzędu święceń oraz bierne — kapłaństwo powszechne. I w tym właśnie miejscu wkracza trzeci sposób przejawiania się mocy Ducha ku ewangelizacji — przez nieprzewidywalne charyzmaty:

„Duch Święty nie tylko przez sakramenty i posługi uświęca i prowadzi Lud Boży […] ale […] rozdziela między wiernych wszelakiego stanu także szczególne łaski […] charyzmaty” (LG 12).

Lud Boży uświęcany jest więc nie tylko przez sakramenty, a prowadzony nie tylko przez hierarchiczne posługi. Jeśli uświęcenie dokonuje się przez sakramenty, ale nie tylko przez nie, a prowadzenie ludu przez hierarchię, ale nie tylko przez nią, to oczywiste jest pojawienie się napięć między instytucjonalnym a charyzmatycznym wymiarem uświęcania i prowadzenia Ludu Bożego. Jan Paweł II mówi o komplementarnym zestawie „darów charyzmatycznych” i „darów hierarchicznych”, czyli wyświęconych pasterzy. „Dary charyzmatyczne” i „dary hierarchiczne” są różne, ale wzajemnie komplementarne:

„Udział w mesjańskiej misji ze strony Ludu Bożego jest więc zagwarantowany nie tylko przez strukturę hierarchiczną i przez życie sakramentalne Kościoła. Przychodzi również inna drogą, a mianowicie drogą darów duchowych czyli charyzmatów […] Rozwój wspólnoty kościelnej nie zależy wyłącznie od ustanowionych urzędów kościelnych i sakramentów, ale jest wspierany także przez nieprzewidywalne i wolne dary Ducha, który działa także poza wszelkimi ustanowionymi kanałami […] Życie wspólnoty dzięki tym charyzmatom staje się pełne bogactwa duchowego i posług wszelkiego rodzaju”.

W takim duchu Jan Paweł II mówi też o niezastąpionej roli ruchów eklezjalnych, przypominając dokument finalny Synodu Biskupów nt. świeckich: „ruchy apostolskie i nowe ruchy duchowości, jeśli trwają prawidłowo we wspólnocie kościelnej, są nośnikami wielkiej nadziei”[9] (II, 4).

5. Ekspansja ewangelizacyjna jako misja ruchu eklezjalnego: „Bóg uwierzytelnił [zbawienie] różnorakimi mocami i udzielaniem Ducha Świętego według swej woli” (Hbr 2,4)

Ewangelizacja to prorocze zwiastowanie Dobrej Nowiny. Dla odczytania miejsca eklezjalnych ruchów w tym dziele sięgnijmy po tekst soborowy, cytowany przez Jana Pawła II:

„Chrystus pełni swe prorocze zadanie […] nie tylko przez hierarchię, która naucza w Jego imieniu i Jego władzą, ale także przez świeckich, których po to ustanowił świadkami oraz wyposażył w zmysł wiary i łaskę słowa, aby moc Ewangelii jaśniała w życiu codziennym, rodzinnym i społecznym”[10].

Możemy przedłużyć lekturę tego dokumentu o następny fragment:

„ludzie świeccy stają się potężnymi głosicielami wiary […] jeśli z życiem wiary niezachwianie łączą wyznawanie wiary. [Jest to] ewangelizacja, to znaczy głoszenie Chrystusa dokonywane zarówno świadectwem życia, jak i słowem” (LG 35).

Niezmiernej wagi jest fakt, że charyzmat nie musi być rozumiany tylko na sposób indywidualnego uposażenia duchowego dla konkretnej jednostki, tak aby mogła posługiwać tym darem w Kościele. Często wpływ kulturowy chrześcijaństwa „może zaistnieć tylko dzięki działaniu […] grupy, wspólnoty, zrzeszenia bądź ruchu”. Zrzeszenia takie „stanowią wyjątkowo cenną pomoc […] we wprowadzeniu chrześcijańskiego życia”. Są też „znakiem wspólnoty i jedności w Chrystusie” (CL 29).

Wynika z tego jednoznacznie, że ruch eklezjalny pomaga podejmować na sposób charyzmatyczny misję proroczą Jezusa, kontynuowaną również na sposób sakramentalny przez urząd eklezjalny.

Sam papież opisuje tę nowość, gdy zauważa „wielki rozwój «ruchów kościelnych», obdarzonych ogromnym dynamizmem misyjnym”, a „ruchy te stanowią prawdziwy dar Boży dla nowej ewangelizacji”. Jan Paweł II dodaje: „zachęcam zatem gorąco, by szerzyć je i korzystać z nich dla przywrócenia żywotności, zwłaszcza wśród młodzieży, życiu chrześcijańskiemu i ewangelizacji” (RM 72). Obserwacja ta, jak łatwo zauważyć, nie jest obojętną konstatacją. Zawiera entuzjastycznie brzmiące napomnienie, a nawet „gorącą zachętę”, do szerzenia tej formy przeżywania charyzmatu w Kościele.

Arcybiskup Stafford, przewodniczący Papieskiej Rady do Spraw Świeckich, formułuje sens posługi ruchu w Kościele w następujący sposób:

„Ruchy służą Kościołowi pomagając świeckim czuć się w Kościele jak u siebie w domu […] Wyzwanie przedstawiane przez ruchy to specyficzne powołanie świeckich w Kościele. Świeccy mają stawać się sakramentem […] na skrzyżowaniu, gdzie nadprzyrodzone struktury Kościoła, czyli sakramenty, spotykają się ze światem […] jest to uprzywilejowane miejsce, gdzie Ewangelia spotyka się z kulturą tego świata. I to jest samo serce świeckich mężczyzn i kobiet […] Międzynarodowe ruchy duchowej odnowy będą wspomagać katolików w transformacji tradycyjnej roli parafii, roli asymilacyjnej. Tą (nową) rolą jest zadanie ewangelizacji kultury współczesnej. Jest to rola znacznie bardziej wymagająca i bardziej «agresywna» niż asymilacyjna rola z przeszłości”[11].

Wydaje się, że wskutek skoncentrowania ewangelizacyjnego zapału właśnie w ruchach eklezjalnych, winny one odczytać jako swoje szczególne, dane im przez Ducha Ożywiciela powołanie, ujawnienie wielu popularnych wypaczeń i obiegowych przesądów w katolickiej duchowości, stojących w jawnej sprzeczności z Nową Ewangelizacją[12]. Oto przykładowa lista kilku takich zniekształceń wiary, często gaszących ewangelizacyjny zapał katolików.

1. Po pierwsze — radykalne oddzielanie wewnętrznej postawy wiary od konkretnych wierzeń, prawd wiary, niosących treść dogmatyczną. To częste dziś wypaczenie chciałoby twierdzić, że wiara nie jest specjalnym darem łaski, ale powszechną cechą ogólnoludzką, znajdowaną w tej samej mierze w różnych religiach i ideologiach. Skoro w ten sposób praktycznie każdy napotkany człowiek może być zdefiniowany jako „anonimowy chrześcijanin”, to logiczną konkluzją jest bezsens głoszenia Ewangelii. Często cytuje się w tym kontekście zdanie: „Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni”. Zapomina się jednak o drugiej części tego samego zdania:

„Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie […] doszli do poznania prawdy. Albowiem jeden jest […] pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1 Tm 2,4-5).

Dobrze więc odczytują swoje powołanie ruchy eklezjalne, które mają odwagę pytać: „czy Jezus jest twoim Panem i Zbawicielem?” I dodają: „Jeśli nie — to czy jesteś na drodze do zbawienia?”

2. Pod drugie — spotykamy się z wypaczeniem mówiącym, że nic spekulatywnie prawdziwego nie można powiedzieć o Bogu, tak jakby wszystkie nasze o Nim wypowiedzi miały wartość jedynie metafor. Znamienna jest popularność wśród katolików książek głoszących skrajny agnostycyzm, gdzie najwyższą zasadą religijną staje się taoistyczna maksyma: „ci, którzy wiedzą, nie mówią, a ci, którzy mówią — nie wiedzą”. Ponieważ zaś Jezus i Jego Apostołowie oraz Tradycja Kościoła wypowiadają o Bogu zdania orzekające — wniosek jest prosty.

Dobrze odczytują swoje powołanie ruchy eklezjalne formujące nowo nawróconych chrześcijan w duchu apostolskiego kerygmatu, skoncentrowanych prawd o Bogu, sytuacji człowieka wobec Niego i o drodze do zbawienia.

3. Po trzecie — ewangelizacja musi umieć kwestionować swoisty „pragmatyzm religijny”, w którym chciałoby się uważać, że wartość religii nie leży w tym, czy jest ona prawdziwa, ale w tym, czy prowadzi do pożytecznych efektów — np. psychologicznych lub społecznych.

Jakkolwiek niektórym ruchom religijnym nie udało się uniknąć nadmiernej podejrzliwości, a nawet postaw eskapizmu, to jednak właśnie ich środowiska często słusznie stawiają problem zagrożeń duchowych, zjawisk sekciarskich lub nieuprawnionego synkretyzmu.

4. Czwartym wrogiem ewangelizacji może stawać się relatywizm kulturowy i głoszenie pluralizmu religijnego: prawda miałaby być „polimorficzna”, a każda religia lub ideologia miałaby wyrażać inną część prawdy widzianej z innej strony. Zbawcza moc Jezusa byłaby widziana jako psychologiczna moc mitu, zupełnie tak samo, jak moc mitu Buddy dla buddystów lub Kriszny — dla hinduistów. Twierdzi się, że każda religia odpowiada swojemu kręgowi kulturalnemu, a głoszenie Ewangelii muzułmanom lub hinduistom byłoby kulturowym imperializmem. W ten sposób religią Arabów miałby być islam, Europy i Ameryki — chrześcijaństwo, a Azji — „religie azjatyckie”.

I znowu słusznie odczytują wezwanie Chrystusa „czyńcie uczniów ze wszystkich narodów” ci członkowie ruchów w Kościele, którzy uwierzyli, że Jezus Chrystus jest odpowiedzią dla człowieka każdej kultury i każdej cywilizacji. Każdemu można i należy proponować, by stał się chrześcijaninem.

Słusznie zauważają aktywni ewangelizacyjnie członkowie ruchów, że również w czasach apostolskich taki „soteriologiczny pluralizm” był rozpowszechniony, ale wśród pogan. Natomiast śmiało podejmowaną przez ruchy misją jest powtarzanie słów Apostoła Piotra, że poza Jezusem „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).

5. Wielką kulturową przeszkodą na drodze ewangelizacji jest dziś fałszywe pojęcie wolności. Wynika z niego twierdzenie, że chrześcijanin nie miałby prawa głosić Ewangelii słowem, aby nie naruszać wolności bliźniego. Jeśli dzisiaj pewien katolicki teolog niemal zabrania wykazywania błędów członkom sekt[13], to słusznie czynią ewangelizacyjne ruchy „nastając w porę i nie w porę” (2 Tm 4,2), choćby na ulicach miast czy chodząc po dwóch od domu do domu. W końcu sam Jezus Chrystus tak nakazywał.

Odważne podjęcie ewangelizacji w taki sposób jest — jak się wydaje — jedną z najważniejszych części misji ruchów udzielonej im przez Ducha Ożywiciela. Jeśli podejmują tę misję niekiedy na sposób naiwny lub nieudolny, nie zawsze też wolny od cienia fanatyzmu, to korygując pamiętajmy: „Ducha nie gaście!” (1 Tes 5,19).

Zakończenie

Na ile temat ruchów w Kościele jest ważny dla nas, w lokalnym Kościele polskim? O duchowej atrakcyjności eklezjalnych ruchów świadczą nawet same liczby. Ponad milion Polaków deklaruje przynależność do jakiegoś ruchu odnowy. Stanowi to 4% polskich katolików, ale oczywiście o wiele wyższy procent katolików szczególnie aktywnych. O. Adam Schulz SJ, przewodniczący Zespołu Koordynacyjnego Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich podaje, że 60% powołań kapłańskich i zakonnych wywodzi się z ruchów eklezjalnych oraz że 60-80% mediów katolickich prowadzonych jest przez członków ruchów[14]. W ciągu ostatnich kilkunastu lat powstało w Polsce blisko 200 ruchów, stowarzyszeń i innych wspólnot, o zasięgu lokalnym lub ogólnopolskim[15].

Atrakcyjność sama w sobie jednak nie wystarczy. Nie każda rzeczywistość społeczna w Kościele, określająca samą siebie mianem „ruch”, jest rzeczywiście ruchem w stronę królestwa Bożego. Można więc zaproponować, aby wspomniane 5 aspektów rozpatrywania ruchów eklezjalnych stały się pomocą w określaniu stopnia ich zakorzenienia w planie Bożym. Trzeba przecież ustalić, czy dany ruch pozostaje pod wpływem tchnienia Ducha, czy też jest tworem socjologicznym o charakterze czysto świeckim, a więc inicjatywą „z tego świata”.

Czy nie można by zatem odróżniać dzieła Ducha Ożywiciela właśnie po tym: musi to być widzialny dla wszystkich znak czasu; winien włączać się w tę samą drogę, którą kroczy cały Kościół; jego cechą będzie wspólnotowa manifestacja jednego charyzmatu; współbrzmieć będzie w nim sakrament i charyzmat jako równoległe drogi Ducha Świętego w Kościele. Na koniec zaś sprawdzianem ma się stawać ekspansja ewangelizacyjna jako misja ruchu eklezjalnego. Tylko w ten sposób „ruch” indywidualnego serca ku Bogu i „ruch” ku swemu własnemu wnętrzu w intymności religijnego przeżycia stanie się „ruchem” ku drugiemu człowiekowi, a wreszcie „ruchem” ku światu[16], a nawet ku konfrontacji z „duchem tego świata”, aby jego zwolenników zdobyć i pozyskać dla Ewangelii.

Przypisy

[1] Por. J. Burger, Bishops and laity gather in Manhattan for meeting of Neocatechumenal Way, „Catholic New York”, 10 IV 1997.
[2] Por. R. Piermarini, Vocations in the Neocatechumenal Way and the „Redemptoris Mater” Seminaries, „ABC”, 2 XI 1996, s. 70; por. Making the Laity feel at home, wywiad z arcybiskupem J. Francis Staffordem (Denver, Colorado), przewodniczacym Papieskiej Rady do Spraw Świeckich, „ABC”, vol. 72, n. 41, 13 X 1996.
[3] Neocatechumenal Way commemorates 30th anniversary, „Vatican Information Service”, 24 I 1997.
[4] Por. np. M. Wojciechowska, „Idźcie i głoście Ewangelię” — Forum „Ewangelizacja 2000”, „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” (1994), nr 2, s. 104-105.
[5] Por. Ch. Whitehead, Katolicka Odnowa Charyzmatyczna „w sercu Kościoła”?, cz. I-II-III, „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” (1996), nr 9-10-11.
[6] Jan Paweł II, słowa do uczestników VI Międzynarodowego Spotkania Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej, 15 V 1987, [za:] „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” (1996), nr 11, s. 84.
[7] Jan Paweł II, Seventh International Meeting of the Catholic Fraternity of Covenant Communities and Fellowships: To Catholic Charismatics — Seek to be active in life of your local Church, 9 XI 1996.
[8] „Eucharystia jest jedynie najgłębszym jądrem całej instytucji, którą nazywamy Kościołem Chrystusowym”, H.U. von Balthasar, W pełni wiary, Kraków 1991, s. 365.
[9] Jan Paweł II, Crescita comune nell’unità e nella collaborazione reciproca, „Ai movimenti ecclesiali riuniti per il colloquio internazionale”, Vaticano, 8 II 1987.
[10] Tamże.
[11] Making the Laity…, o.c.
[12] Poniższych 5 punktów zaczerpniętych zostało z wykładu A. Dullesa SJ na Uniwersytecie Najświętszego Serca w Fairfield, Connecticut, 6 XII 1996.
[13] „Chrystus, gdyby żył dziś wśród nas, to na pewno rozmawiałby, słuchał, spotykał się z idącymi drogą sekt […] jedynie słuszną drogą w konfrontacji z sektami jest droga ewangelicznego doskonalenia siebie, fascynacji Prawdą Chrystusa […] wreszcie wola poznawania innych, by lepiej poznać siebie”, E. Sakowicz, Sekty, czyli nowe ruchy religijne — wyzwaniem dla Kościoła, [w:] Nowe religie i sekty wyzwaniem dla Kościoła, red. B. Wujek, Pieniężno 1993, s. 187-188.
[14] Por. W. Bojnowicz, Ruchy w Kościele, Kościół w ruchu, „Znak” (1997), nr 505, s. 163.
[15] Por. M. Kaszowski, Posługa kapłana w stowarzyszeniach rodzin, Przemyśl 1996, s. 4-5.
[16] Por. Jan Paweł II w Castel Gandolfo wobec przedstawicieli 150 ruchów eklezjalnych, 27 IX 1981.

Kulisy Złotego Jubileuszu Odnowy, istota Charis

O kulisach przygotowań Złotego Jubileuszu 50-lecia Odnowy Charyzmatycznej (27-28 maja 2017r.) oraz o istocie CHARIS – diakon Johannes Fichtenbauer

Notatki z konferencji Johannesa Fichtenbauera wygłoszonej podczas forum charyzmatycznego “Serce Dawida” (Warszawa, 18 października 2019r.), na której opowiedział o kulisach przygotowań Złotego Jubileuszu 50-lecia Odnowy Charyzmatycznej (27-28 maja 2017r.) oraz o istocie CHARIS.

Johannes Fichtenbauer

Johannes Fichtenbauer – ur. w 1956 roku w Wiedniu. Posiada tytuł magistra teologii katolickiej, obecnie posługuje jako główny diakon rzymskokatolickiej archidiecezji wiedeńskiej. Jeden z 18 członków watykańskiej służby Charis.

CHARIS = strumień łaski, ma przygotować nas na ponowne przyjście Jezusa.

Papież Franciszek zapragnął, aby świętowanie jubileuszu Odnowy w Duchu Świętym (50 lat – 2017r.)  było proroczym świętowaniem. Ojciec Święty poprosił, aby centralne uroczystości jubileuszowe odbyły się nie na Placu Św. Piotra, ku przerażeniu organizatorów jubileuszu, ale w Circo Massimo.

Organizatorzy Charis robili wszystko, żeby uroczystości odbyły się jednak na Placu św. Piotra. Papież Franciszek wziął pod uwagę fakt, że wspaniała katedra św. Piotra została zbudowana z pieniędzy, które doprowadziły do… reformacji. Papież wolał, by było to miejsce, w którym chrześcijanie nie triumfowali piękną architekturą, a umierali za wiarę. Podczas obchodów 50-tnicy coś wyjątkowego było w niebie. 60 tys.osób z różnych wyznań zgromadziło się na te główne obchody, główne sesje. Ewangelicy, zielonoświątkowcy, ks. Peter Hocken. Tysiące ludzi skakało i tańczyło podczas wspólnego uwielbienia. Coś dramatycznego pojawiło się na niebie…
    Ogień Ducha Świętego – to jest moc, która wystarczy by zmienić całe Ciało Chrystusa.

Papież chciał by to były nowe początki Odnowy. Ruch utracił swój ogień. Szczególnie na północnej półkuli ziemskiej. Odnowa charyzmatyczna stała się bardzo zinstytucjonalizowana. Gdzie są te wielkie proroctwa, cuda, które towarzyszyły pierwszym spotkaniom chrześcijan z Dziejów Apostolskich?

Ojciec Święty dostrzegł ogromną potrzebę rozgrzania na nowo odnowy charyzmatycznej.

Papież Franciszek przygotował kilka celów dla Odnowy.

  1. Papież chce, aby odnowa charyzmatyczna powróciła do swojej ekumenicznej natury i powołania. Dlatego też Franciszek zaprosił do świętowania 50 lecia Odnowy braci ewangelików. Po 500 latach podziałów i po 100 latach podziału zielonoświątkowców od Kościoła zreformowanego papież zaproponował nową formułę jedności Kościoła. To prawdziwa eksplozja: jedność w pojednanej różnorodności. Nawet 2 poprzednich papieży wahało się użyć takich słów. Franciszek wie, że prawda nie jest tylko u nas. Zbliżamy się do niej razem. Pojednana różnorodność to relacje braterskie, zwyczajne przyjaźnie, wzajemne zaufanie i szacunek do siebie nawzajem – zamiast debat religijnych. Lepiej rozradować się tym, co już mamy. Prosić o przebaczenie – pierwsi. To Słowo Boże wprowadza nas w to miejsce. Jeżeli nie ewangelizujemy wspólnie, świat nas nie usłyszy. O. Raniero Cantalamessa był radykalny w swojej wizji zjednoczenia chrześcijan: to pojednanie musi być zbudowane między mesjanistycznymi Żydami, a chrześcijanami pogańskich narodów.

Organizatorzy jubileuszu odnowy zastanawiali się, dlaczego papież tak naciska w kwestii jedności. Papież wie, że kiedy my – różni chrześcijanie zgromadzimy się razem i doświadczymy tego samego, możemy wtedy mówić tym samym językiem. Jestesmy uniżeni w ten sam sposób. Możemy słyszeć razem wolę Bożą.

W dniu poprzedzającym obchody Jubileuszu, w piątek, zaplanowano dzień teologiczny. Teolodzy różnych wyznań mieli wspólnie debatować na tematy według nich ważne. Papież Franciszek dwa miesiące przed uroczystością, oznajmił, że życzy sobie inny program… Nie debata naukowa, a zwykłe wspólne doświadczenie modlitwy i spotkania. Organizatorzy Jubileuszu dostali kolejną ważną lekcję budowania jedności.

  1. Dar chrztu w Duchu Świętym powinien być udzielony wszystkim katolikom na planecie, wszystkim chrześcijanom, wszystkim ludziom. Charyzmatyczna odnowa to nie jeden ruch. To największe rozwiązanie dla całego świata. Aby ogień Ducha Świętego wybuchł na całym świecie! Inaczej nikt nam nie uwierzy! Mamy być ewangelikalnymi katolikami. Głoszeniu Ewangelii towarzyszą znaki, cuda i słowa z nieba! Ewangelia osiągnie dopiero wtedy swój cel, kiedy wszyscy zewangelizowani zostaną uczniami i przejdą ten proces uczniostwa.
  1. Papież oczekuje od nas, od charyzmatycznej odnowy, służby ubogim, odrzuconym, braciom i siostrom żyjącym na tzw. marginesie społecznym. Tylko wtedy chrześcijaństwo pojmuje Ewangelie, kiedy służy ubogim. Tylko wtedy politycy będą nas, chrześcijan, traktowali poważnie. Bóg troszczy się o ubogich. Diakon to służący ubogim. Nie ma zdrowej ewangelizacji bez zdrowej służby ubogim.

(Autor prelekcji dodał to od siebie)
W 1968 w Norwegii pewna 90 letnia pani otrzymała proroctwo dla Europy. Dotyczyło ono powtórnego przyjścia Jezusa i przygotowania się do tego czasu. Zobaczyła Europę i Skandynawię. Skończyła się zimna wojna i nastąpił długi okres pokoju. Nie trzeba było już dbać o rozwijanie wojska, zaczęto dobrą zabawę. Starusieńka wizjonerka zobaczyła letniość wiary i moralną dezintegrację. Zobaczyła także rzecz przerażającą: że chrześcijanie tańczą z innymi, którzy propagują: aborcję, homoseksualizm, gender. Zobaczyła że “nowoczesne formy zła” wpływają na chrześcijan. Ujrzała także ogromny ruch migracji, z południa i północy Europy (rzeczywiście, w 2015 Norwegia zamknęła swoje granice na emigrantów, zostawiła tylko jedną otwartą między nimi,  Rosją i Finlandią. Pewnego dnia tysiące emigrantów przeszło przez tę granicę). Wizjonerka była przerażona, ponieważ ukazał jej się obraz Europejczyków, którzy zaczęli odpychać emigrantów i zamknęli swoje granice. Ci ludzie byli traktowani jak Żydzi w czasie wojny. Bóg przemówił do ludzkości: “Przepełniła się miara twego grzechu.” Wybuchła trzecia wojna światowa, błyskawiczna i po niej nastąpiło przyjście Pana Jezusa. To jest tzw. “norweskie proroctwo”, ale Biblia już o tym wspominała w 25 rozdziale Ewangelii św. Mateusza: ostatecznym kryterium sądu jest to, jak traktowaliśmy ubogich.

  1. Odnowa ma się zorganizować wokół nowej i prostej struktury: Charis. Bardzo prosta struktura liczy 18 osób, które nadzorują 4 kontynenty. Charis jest i kontynuacją ICCRS i zarazem czymś zupełnie nowym. Przed 2017 działała także “Katolicka Fraternia”. Obie instytucje rywalizowały ze sobą. W 2017 roku, 28 maja, zaczęła obowiązywać nowa struktura Charis.

    Co jest nowego? Odnowa charyzmatyczna nie jest prywatnym stowarzyszeniem wiernych. Większość stowarzyszeń w Kościele jest prywatnych. Charis ma być publicznym stowarzyszeniem. Mieści się w Watykanie, podlega kardynałowi Luisemu Francisco Ladaria Ferreremu. Charis posiada nadzwyczajną wolność w działaniu dzięki papieżowi Franciszkowi. Charis ma bowiem działać ponad granicami. Szczególnie ważne w pracy ekumenicznej jest po prostu: SŁUŻBA. Charis posiada wolność, przywilej, by mówić w imieniu Kościoła, ale nie ma władzy. Jedyna władza, jaką posiada, to władza w Duchu Świętym, to władza przekonania, wiary. Watykan oddał kontrolę. Wolność jest bardzo ważna dla współpracy ekumenicznej. Charis to miejsce współpracy ze wszystkimi: między wspólnotami, grupami modlitewnymi, centrami uzdrowieniowymi i nauczającymi. 
  1. SŁUŻBA – to kryterium jakości wszystkich 4 punktów. Chodzi o służenie. Papież chce, żeby wzbudzić nowa tożsamość zorientowaną na Chrystusa. Odnowa ma być forum tego zorientowania. Kościół ma zobaczyć jak my żyjemy tym na co dzień. My, charyzmatycy, mamy być proroczym znakiem, pochodnią dla całego Kościoła. Ewangelia Marka 10, 45: “Bo Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu”. W Liście do Filipian, w 2 rozdziale, czytamy, że Jezus stał się sługą, dosłownie: niewolnikiem – po to, aby nas ocalić. Jeśli świat nie zobaczy liderów według tej zasady, nie będziemy znakiem dla polityków. Służenie i pokora jest kontrkulturą dla wszelkiej opresji i niesprawiedliwości.

Księga Ezechiela 34, 2-10 ostro upomina pasterzy „pasących samych siebie”:

“Biada pasterzom Izraela, którzy pasą samych siebie. Czy pasterze nie powinni paść owiec? 3Spożywacie mleko, okrywacie się wełną, zabijacie tłuste sztuki, ale owiec nie chcecie paść.  4Słabej nie przywracacie sił, chorej nie leczycie, skaleczonej nie opatrujecie, zabłąkanej nie zawracacie, zaginionej nie szukacie. Traktujecie je surowo i okrutnie. 5Dlatego rozproszyły się z braku pasterza i stały się łupem wszystkich dzikich zwierząt. Rozpierzchły się. 6Błąkają się moje owce po wszystkich górach, po wszystkich wysokich pagórkach. Po całym kraju rozproszyły się moje owce. Nikt się nie troszczy o nie, nikt ich nie szuka. 7Dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pana:8Na moje życie – wyrocznia Pana Boga – moje owce stały się łupem, moje owce stały się żerem dla dzikich zwierząt i nie mają pasterza, bo pasterze nie troszczą się o moje owce, lecz pasą samych siebie, a moich owiec nie pasą. 9Dlatego słuchajcie, pasterze, słowa Pana: 10Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja jestem przeciwko pasterzom. Upomnę się u nich o moje owce. Sprawię, że nie będą już paść moich owiec. Nie pozwolę, by pasterze paśli samych siebie. Wyrwę moje owce z ich ust. Nie będą ich łupem.”

Nasza (liderów grup charyzmatycznych, pasterzy) mentalność musi się całkiem odmienić. Mamy przejść dramatyczne przeobrażenie i stać się sługami. Troszczyć się i rządzić to nie to samo.

Liderzy idą za owcami, żeby się upewnić, że nikt nie zginął. To zmiana dla niektórych kapłanów i biskupów. Przewodzić w Kościele trzeba tak jak Jezus, w Jego Imię.

Mamy więc poświęcić się i pokazać im jak to robić. Tylko pokorni, służący liderzy będą prowadzić do jedności.

Ojciec bardzo długo czekał, aż Ciało Jego Syna będzie gotowe. Bóg nie będzie czekał w nieskończoność. Papież wyczuwa moment eschatologiczny. Bądźmy po jego stronie!

Wspólnoty parafialne w Polsce

Pluralizm wspólnot w parafii: postulaty i realia

Biskup Andrzej Siemieniewski

Wspólnoty parafialne w Polsce - problemy i rozwiązania. Absolutyzacja ruchów odnowy, nieufność lokalnych pasterzy, odejścia do tzw. "Wolnych Kościołów" - jak nie gasząc Ducha Świętego realizować "wspólnotę wspólnot"?
Biskup Andrzej Siemieniewski

„Bardzo ważnym dla komunii jest obowiązek popierania różnych form zrzeszania się zarówno tradycyjnych, jak i nowszych ruchów kościelnych, ponieważ nadają one Kościołowi żywotność, która jest darem Bożym i przejawem prawdziwej «wiosny Ducha»” (Jan Paweł II, Novo millennio ineunte, 46)

 Realizowanie modelu parafii  jako „wspólnoty wspólnot” przy  różnorodności formacji pozostaje ważnym  wyzwaniem: by poewangelizacyjne  aspiracje rzeczywiście kierować ku  wzrostowi w parafii. Parafia  przecież jest najbardziej lokalnym  wcieleniem powszechności Kościoła:  tu dokonuje się faktyczne gromadzenie  ludzi na Eucharystię, tu posłany  przez biskupa miejsca pasterz lokalny  głosi słowo Boże.
Realizowanie modelu parafii jako „wspólnoty wspólnot” przy różnorodności formacji pozostaje ważnym wyzwaniem: by poewangelizacyjne aspiracje rzeczywiście kierować ku wzrostowi w parafii. Parafia przecież jest najbardziej lokalnym wcieleniem powszechności Kościoła: tu dokonuje się faktyczne gromadzenie ludzi na Eucharystię, tu posłany przez biskupa miejsca pasterz lokalny głosi słowo Boże.

Do realiów współczesnej parafii, zwłaszcza wielkomiejskiej, należy często istnienie kilku wspólnot należących do różnych ruchów eklezjalnych.

Ich współpraca na poziomie deklaracji jest oczywiście czymś jak najbardziej oczywistym i owocnym: głosi się komplementarny charakter wprowadzania w duchowość katechumenalną na różnych drogach przez rozmaite ruchy odnowy Kościoła. Jednak na poziomie wykonania sprawy mają się rozmaicie, gdyż współistnienie różnych charyzmatów przynosi ze sobą napięcia, a czasem nawet i nieporozumienia. Dlatego w poniższym tekście ukazane zostaną trudności w realizowaniu tak pięknego postulatu, jakim niewątpliwie jest wizja parafialnej „wspólnoty wspólnot” bazującej na zasadzie katechumenalnej. W końcowej części podjęty zostanie problem wprowadzenia w życie stosownych korekt dla ułatwienia zrealizowania przez ruchy eklezjalne harmonijnej służby lokalnej wspólnocie kościelnej.

1. Rzeczywistość pluralizmu wspólnot w parafii

Trudności te mogą być dwojakiego rodzaju.

Absolutyzacja ruchu odnowy.

Po pierwsze, mogą wynikać z absolutyzacji ruchu odnowy jako miejsca stawania się Kościoła. Absolutyzacja ta może przybierać najróżniejsze stopnie: od niegroźnego, choć nadmiernego niekiedy krytycyzmu poczynając, poprzez rozmaite formy kontestacji, aż do faktycznego dążenia do oderwania się od struktur Kościoła katolickiego.

Nieufność lokalnych pasterzy wobec nowości ruchów eklezjalnych.

Po drugie, trudności może wnosić postawa lokalnych pasterzy, którzy nieufnie podchodząc do nowości ruchu eklezjalnego, pozwalają na jego powstanie i rozwój, jednak tylko do takiego poziomu, na którym nie trzeba nic zmieniać w biegu parafialnego życia. Gdy jednak ruch eklezjalny na tyle uformuje dojrzałych ludzi, że nie można już zbyć jego istnienia określeniem „młodzież śpiewająca piosenki oazowe”, może zacząć być odbierany jako zagrożenie dla duchownego.

Od razu na samym początku zadajmy sobie pytanie, czy warto mówić o trudnościach tego rodzaju? Czy nie utrwali to stereotypów: „niebezpiecznych ruchów odnowy” z jednej strony i „proboszcza, który nas nie rozumie” — z drugiej strony?

Praktyka wskazuje jednak, że tego typu problemy, nazwane i przedyskutowane, znakomicie pomagają we wzajemnym rozumieniu się uczestników ruchu odnowy i pasterzy lokalnych wspólnot parafialnych.

Świadomość członka rucha eklezjalnego

Świadomość przeciętnego członka ruchu eklezjalnego, szczególnie ruchu o silnym akcencie katechumenalnym, najlepiej być może oddaje biblijna fraza: „Duch wieje, kędy chce” (J 3,8). Niespodziewane spotkanie z olśniewającą nowością przekazaną przez entuzjastycznie nastawionych, autentycznych uczniów Pana — taki zestaw określeń zapewne dobrze oddaje przełomową moc Ewangelii zaprezentowaną przez ruch eklezjalny. Człowiek spotyka wspaniałe orędzie, które może wyrwać z apatii, natchnąć nadzieją, wzbudzić energię do niezmordowanego działania i do heroicznego trwania. Jakże podobne jest to do porywu wichru: „szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża” (J 3,8).

Świadomość pasterza wspólnoty parafialnej

Świadomość pasterza wspólnoty parafialnej częściej oddaje fraza Biblii zachęcająca do „walki o wiarę raz tylko przekazaną świętym” (Jud 3). Trwające struktury Kościoła gwarantują, że kolejne pokolenie zostanie wprowadzone w to samo, w co wierzyła generacja poprzednia, że wiara w Jezusa Chrystusa będzie trwać niezależnie od ulotnych zachwytów, duchowych mód i przemijających nowinek domorosłych proroków. W ten sposób człowiek będzie mógł spotkać niezawodne orędzie, które może przetrwać próby i pokusy kolejnych etapów życia, może natchnąć wiernością, do którego będzie można odwołać się po latach odejścia od Boga, które zawsze jest możliwe. Jakże podobne jest to do budowania „domu, w który uderzyły deszcze, potoki i wichry” — „on jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony” (por. Mt 25).

Dwa oblicza troski o Kościół

Dwa oblicza troski o Kościół: jedno — oblicze niecierpliwego niepokoju o życiodajny dynamizm „armii Pana”, drugie — cierpliwej troski o niewzruszoność opoki, na której stoi dom rodzinny.

„Ludzie gwałtowni zdobywają Królestwo niebieskie” (Mt 11,12), ale uczniowie mają modlić się, „abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne” (1 Tm 2,2).

Oba oblicza potrzebne, choć z natury rzeczy nie zawsze łagodnie i bezproblemowo można je będzie pogodzić w tym samym czasie i w tym samym miejscu Kościoła. Wicher i stabilna struktura: mogą przywieść na myśl wiatr napędzający generator prądu elektrycznego poprzez skrzydła wiatraka. Potrzebna jest energia niezależna od nas, nie do zaplanowania i niespodziewana; potrzebna jest też stabilna struktura, czekająca na dar energii wichru. Jedno i drugie jest konieczne, by siły natury przemieniły się na źródło dającej się wykorzystać energii. Podobnie tchnienie Ducha ma spotkać się ze stabilną i niezmienną strukturą sakramentalną, by stworzyć żywy Kościół z zapewnionym źródłem energii Bożej.

Ideał parafii jako wspólnoty wspólnot inicjacyjno-katechumenalnych.
Ideał parafii jako „wspólnota wspólnot”.

Zwróćmy teraz nasze spojrzenie na pierwszy rodzaj sygnalizowanych problemów: na absolutyzację ruchu odnowy jako miejsca stawania się Kościoła. Wiąże się z tym pytanie o adekwatność znanego powszechnie modelu parafii posoborowej do obecnej sytuacji: chodzi tu o ideał parafii jako wspólnoty wspólnot inicjacyjno-katechumenalnych. Wzorzec ten wobec współczesnej mnogości ruchów eklezjalnych wydaje się grozić nadmiernym zróżnicowaniem przeżycia chrześcijańskiego: czy model parafii jako «wspólnoty wspólnot» jest możliwy do realizowania przy różnorodności formacji?

Można oczywiście odwołać się do postulatów teologicznych:

Ruchy eklezjalne swój dynamizm zawdzięczają odwołaniu się do idei starożytnego katechumenatu, a wezwanie poewangelizacyjne ma kierować «ku wspólnocie wzrostu w parafii», a nie ku któremuś z ruchów.

Jest to diagnoza bardzo optymistyczna. Jako postulat z pewnością jak najbardziej słuszna. Jednak przejście z poziomu słusznego postulatu na poziom realiów wskazuje, że dylemat, ku czemu faktycznie prowadzi nadmierna fascynacja niezależnymi inicjatywami ewangelizacyjnymi, nie jest pozorny i wymaga starannego namysłu pastoralnego. Niech za ilustrację posłuży krótki rzut oka na wrocławskie doświadczenie w tym zakresie, doświadczenie zarówno pozytywne, jak i negatywne.

Owoce inicjatyw katechumenalnych

Realne owoce ewangelizacyjnych inicjatyw katechumenalnych na pewno bywają imponujące. Wrocław obfituje na przykład w typowe dla Odnowy Charyzmatycznej sposoby ewangelizowania — ośmiotygodniowe Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym. Takich seminariów jest co roku w naszym mieście kilkanaście — czy to w grupach Odnowy w Duchu Świętym, czy to w duszpasterstwach akademickich. W sumie corocznie około tysiąca osób przeżywa na nich kerygmatyczne odnowienie wiary, przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela, modlitwę o wylanie darów Ducha Świętego, ukierunkowanie na działanie w parafii, w duszpasterstwie akademickim czy w którymś z ruchów odnowy. Gdyby zsumować wszystkich uczestników takich seminariów od czasu, gdy je zaprowadzono — około 20 lat temu — otrzymalibyśmy na pewno imponującą liczbę.

Problem zrywania więzi ze strukturami konkretnego ruchu odnowy, następnie z parafią i ostatecznie z Kościołem Katolickim

Nie zawsze jednak sprawy przybierały taki obrót. We Wrocławiu istnieją cztery zarejestrowane tak zwane wolne Kościoły (a więc wspólnoty protestanckie nie podlegające żadnej tradycji, nawet w rodzaju adwentyzmu czy baptyzmu). Oprócz specyficznej wolnokościelnej teologii wszystkie cztery mają jeszcze jedną cechę wspólną.

Pierwsza z tych wspólnot powstała kilkanaście lat temu — w znakomitej większości z byłych oazowiczów, na bazie współpracy ekumenicznej diecezjalnych diakonii Ruchu Światło-Życie.

Druga z nich, licząca ponad 100 osób, animowana jest przez pastora, zresztą absolwenta teologii katolickiej, byłego animatora Ruchu Światło-Życie. Ten „wolny Kościół” powstał na bazie dwóch wspólnot postoazowych, a jego początki sięgają połowy lat dziewięćdziesiątych.

Kolejny Kościół wolnych chrześcijan ma za pastora byłego animatora przyparafialnej, charyzmatycznej grupy postoazowej. Kościół powstał na bazie części tej wspólnoty 8 lat temu.

Czwarty i ostatni z nich to grupa również ze sprawującym funkcję pastora byłym liderem przyparafialnej, charyzmatycznej grupy postoazowej i również absolwentem teologii. Kościół powstał na bazie innej części tej samej wspólnoty postoazowej kilka lat temu.

Raczej regułą jest, że „wolne Kościoły” (ich liczba w skali kraju to kilkadziesiąt, być może zbliża się do setki) mają swoje historyczne korzenie w katolickiej parafialnej wspólnocie czy to oazowej, czy też — w niektórych diecezjach — ruchu Odnowy w Duchu Świętym.

To krótkie spojrzenie na wrocławską panoramę tzw. wolnych Kościołów pozwala dostrzec, że łączy je między innymi wspólnota pochodzenia. Są końcowym etapem pewnego typu pojmowania ewangelizacji w ruchu oazowym i w ruchu charyzmatycznym, która to ewangelizacja prowadziła najpierw kilka lub kilkanaście lat temu do niebywałego ożywienia u katolików zapału modlitwy i zaangażowania w chrześcijaństwo, dalej — prowadziła do relatywizacji więzi, początkowo ze strukturami konkretnego ruchu odnowy, po kilku latach do zerwania więzi z parafią, a wspomnianym etapem finalnym było zakwestionowanie potrzeby bycia katolikiem dla chrześcijańskiego wzrostu. W wielu przypadkach ewolucja ta przybrała jeszcze bardziej radykalne formy, przechodząc wprost do negacji Kościoła katolickiego jako wspólnoty chrześcijańskiej i do jawnej wrogości.

Trzeba też wspomnieć, że przy kontaktach z dolnośląskim zborem baptystów lub zielonoświątkowców można spotkać się z przypadkami potwierdzającymi, że pewna liczba byłych członków Ruchu Światło-Życie oraz członków Odnowy Charyzmatycznej trafiała do tych Kościołów, mających parafie we Wrocławiu czy w innych miejscach na Dolnym Śląsku[1].

Nie wydaje się, żeby nasze miasto było w tej dziedzinie wyjątkiem na terenie Polski. Raczej regułą jest, że „wolne Kościoły” (ich liczba w skali kraju to kilkadziesiąt, być może zbliża się do setki) mają swoje historyczne korzenie w katolickiej parafialnej wspólnocie czy to oazowej, czy też — w niektórych diecezjach — ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Fakty mają jednoznaczną wymowę: struktury wolnokościelnego chrześcijaństwa w Polsce są produktem ubocznym istnienia pewnego typu ewangelizacji w eklezjalnych ruchach odnowy i zaistniały głównie dzięki nim.

Można by powiedzieć: wobec liczby setek tysięcy mieszkańców miasta Wrocławia kilkaset osób, o których tu mowa, to mało. Trzeba jednak dodać: wobec nieustannie zbyt skromnej liczby aktywnych członków ruchów eklezjalnych staje się to problemem istotnym.

To nasza młodzież śpiewająca piosenki oazowe!

Przejdźmy teraz do drugiej postaci zasygnalizowanej trudności. Jest to obserwowana czasem postawa duszpasterza, gdy rzeczywistość, o której przyzwyczaił się myśleć i mówić w kategoriach: „to nasza młodzież śpiewająca piosenki oazowe”, jawi się nagle jako wspólnota dorosłych chrześcijan z silną motywacją i pełnych wizji na przyszłość. W tym trudnym momencie wspólnota może zostać zakwestionowana przez lokalnego pasterza.

Tu także zacznijmy, sięgając znowu po doświadczenie wrocławskie, od — najczęstszej przecież — postawy jak najbardziej pozytywnej. Obecność tak wielu ruchów w naszym mieście świadczy dowodnie, że pierwszym odruchem pasterza w parafii bywa „stać się wszystkim dla wszystkich” (por. 1 Kor 9,22).

Formuła „parafia wspólnotą wspólnot” oznacza w praktyce, że pasterz parafii staje się pasterzem owych wspólnot.

Parafia zachowuje podobieństwo do rodziny, a rodzina musi mieć ojca.

Parafia nie jest abstrakcyjnym i anonimowym tworem ani nie jest podobna do luźnej federacji grup zainteresowań. Raczej zachowuje największe podobieństwo do rodziny: a rodzina musi mieć ojca i rola ta na co dzień przypada pasterzowi lokalnej wspólnoty. Droga do „wspólnoty wspólnot” możliwa jest tylko wtedy, gdy na miejscu znajdzie się „pasterz wspólnot”. Pluralizm ruchów to fakt bardzo wymagający: potrzebni są pasterze o temperaturze wnętrza porównywalnej z animatorami ruchów w parafii. Ideałem nie jest zdystansowanie się na równi od wszystkiego, co prezentują nowe ruchy, ale entuzjazm zdolny objąć sumę wszystkich ich zapałów.

Jak powiedział L. Giussani:

„Komu miałoby służyć to wszystko, co w Kościele jest rzeczywistością stabilną, instytucjonalną, jeśli nie dosięgłoby ciebie z energią wspaniałą, poruszającą, wpływającą na życie twoje i innych?”[2].

Powiedział też przy innej okazji, że Chrystus potrzebuje ludzi poruszonych, a nie ugrzecznionych.

Wielu z nas doznało bardzo istotnej pomocy w tym zakresie z nauczania Jana Pawła II:

„Niech biskupi i kapłani — wzywa Jan Paweł II w swoim Orędziu na Światowy Dzień Modlitw o Powołania — uczynią widzialną — zwłaszcza dla młodego pokolenia — radosną przygodę (entusiasmante avventura) zarezerwowaną dla tych, którzy […] decydują się przynależeć całkowicie do Boga”[3].

Powołanie do służby w Kościele — czy to kapłańskiej, czy zakonnej — nie może kojarzyć się z monotonnym upływem czasu, niemalże jak w przypadku jakiegoś wyrobnika, który po kilku latach zacznie zapewne poszukiwać życiowej przygody gdzie indziej. Skoro apostołom przydarzyło się coś nieoczekiwanego i dziwnego, coś, co zaowocowało nieprzewidywalnym biegiem ich życia, to należy ufać, że taki sam plan zachował Bóg także i dla dzisiejszych powołanych.

Trzeba zapewne, by duszpasterze częściej używali takich sformułowań, których nie boi się papież: „porywające zadanie”, „głęboka radość”, „zwiastowanie brzasku” (NMI 9) — o ile oczywiście te słowa oddają realia ich życia. „Czeka nas zatem porywające zadanie” (NMI 29), o ile sami będziemy mogli zaświadczyć o czymś, co już wydarzyło się w naszym życiu: o „ofiarnym entuzjazmie (generoso entusiasmo)”[4].

Wrocławskie doświadczenie zmusza nas jednak do zauważenia drugiej strony medalu. Oto wypowiedź lidera jednej z ewangelizacyjnych grup, który po latach tak wspomina najtrudniejsze czasy swojej wspólnoty:

„Zdarzali się pasterze, którzy zamiast szukać owiec mających ogromne pragnienia, mocno pobudzonych do działania duchowego, zamiast dać im czystą wodę, nie dość, że jej nie dali, to jeszcze wielokrotnie oznajmiali: «u nas miejsca dla was nie ma»”.

U źródeł bardzo wielu kłopotów z tożsamością katolicką w późniejszych etapach rozwoju niektórych wspólnot ewangelizacyjnych leży wcześniejsze zdystansowanie się duszpasterza. Mogło przybrać różne formy: od zwykłego braku zapału („od zapału są animatorzy: ja jestem od kontroli”) aż po deklarowaną niechęć.

Wypada nam zastanowić się, czy popularnych nabożeństw lub bardzo specyficznych form pobożności, często powstałych dopiero w XIX w. albo nawet na początku w. XX, nie mylimy z istotą katolicyzmu.

Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy domaganie się biblijnych podstaw wiary (do czego każdy katolik ma prawo; i ma też prawo doczekać się odpowiedzi od swojego pasterza) nie bywa traktowane jako przejaw buntu przeciw wierze. Warto też poddać refleksji, kto jest winien, jeśli wiarygodnej odpowiedzi na pytanie o fundamenty tego, w co wierzymy, poszukujący wierny nie doczekał się w Kościele katolickim.

Oprócz wspomnianych rzadkich skrajności, częściej spotkamy się z napięciem w spotkaniu struktury parafialnej z dynamizmem ruchu w łagodniejszej postaci.

Oto parafia pragnie być podmiotem ewangelizującym, a ruchy chce traktować jako rozmaite pomoce służące do tego celu, podczas gdy ruchy eklezjalne mogą same pragnąć być podmiotem ewangelizującym, traktując parafię jako swoisty „teren łowiecki” dostarczający ludzi.

Wynikałoby stąd, że realizowanie modelu parafii jako „wspólnoty wspólnot” przy różnorodności formacji pozostaje ważnym wyzwaniem: by poewangelizacyjne aspiracje rzeczywiście kierować ku wzrostowi w parafii.

Parafia przecież jest najbardziej lokalnym wcieleniem powszechności Kościoła: tu dokonuje się faktyczne gromadzenie ludzi na Eucharystię, tu posłany przez biskupa miejsca pasterz lokalny głosi słowo Boże.

Jednak pluralizm wspólnot w parafii nie jest samodzielnym problemem. Wynika z zasad pluralizmu w Kościele powszechnym. A te wkraczają bardzo głęboko w eklezjologię, w samo pojęcie struktury Kościoła.

2. Postulaty dotyczące optymalizacji pluralizmu wspólnot w Kościele lokalnym

Zarówno ze spojrzenia na lokalne, wrocławskie problemy z poewangelizacyjną tożsamością katolicką, jak i z panoramicznego spojrzenia na historię Kościoła, wynika jasno, że problem pluralizmu pojawia się wraz z dynamizmem wiary.

Tam, gdzie wiara jest uśpiona i spełnia rolę bardziej kołysanki niż bojowego marszu, tam nie ma problemów ścierania się różnych nurtów ewangelizacji.

O takiej sytuacji w pewnych sektorach Kościoła lat siedemdziesiątych XX wieku mówił kardynał J. Ratzinger:

„Wydawało się zatem, że dynamizm znajduje się zupełnie gdzieś indziej […], gdzie można było coś zrobić dla lepszego życia przyszłych pokoleń”[5].

Był to skutek kontynuowania pewnej „tradycji” (w złym tego słowa znaczeniu). Już o XVI-wiecznej kontrreformacji zauważył jeden z wybitnych teologów duchowości, że ówcześni katolicy niekiedy „bardziej obawiali się herezji niż ducha tego świata i zmysłowości”[6].

Bezkonfliktowa stabilność struktury wydawała się tak wielką wartością, że nie warto było ryzykować jej naruszenia, nawet za cenę utraty przemieniającej mocy chrześcijańskiego orędzia.

Było tak nie tylko w XVI w. Do dziś pierwszym pytaniem, które stawia się ze strony katolickiej przy ocenie nawrócenia, bywa (po oczywistym wymogu stosownych skutków moralnych) pytanie o dogmatyczną poprawność i o eklezjalną nienaganność. Pewien pastor protestancki dyskutując z teologiem katolickim wyraził się kiedyś:

„Wy osądzacie na podstawie pełni wiary, my na podstawie jej autentyczności”[7].

Pełnia ma w takim kontekście oznaczać zgodność z wielowiekową i skomplikowaną tradycją doktrynalną oraz wyraźne identyfikowanie się ze strukturami eklezjalnymi; autentyczność zaś — przeżywanie bezpośredniej relacji ze Zbawicielem, który objawia człowiekowi swoją wolę w wewnętrznym dialogu modlitewnym i prowadzi po ścieżkach życia światłem Ducha Świętego możliwym do rozeznania.

Na pewno ważna jest troska o doktrynalną przejrzystość i o autentyczność struktur kościelnych. Ale — jak mówi kardynał Ratzinger — „niepokój, który pobudza nas do zanoszenia innym daru Chrystusa, może wygasnąć w zastoju solidnie uporządkowanego Kościoła”[8]. Dlatego sygnalizowanych wcześniej problemów związanych z pluralizmem inicjatyw ewangelizacyjnych w żadnym razie nie można traktować jako oznak choroby Kościoła. Są to kłopoty wzrostu zdrowego eklezjalnego organizmu.

Jako pouczający przykład przytoczmy znowu wypowiedź kard. J. Ratzingera:

„Dla mnie na początku lat siedemdziesiątych niezwykłym wydarzeniem był pierwszy bliższy kontakt z takimi ruchami jak: Neokatechumenat, Comunione e Liberazione, Focolari. Doświadczyłem wówczas energii i entuzjazmu, z jakim przeżywali swoją wiarę członkowie tychże ruchów, i tego, jak radość tak przeżywanej wiary przynaglała ich do dzielenia się z innymi tym, co otrzymali w darze”[9].

Prefekt Kongregacji Nauki Wiary mówi nawet o „łasce porywającego entuzjazmu, który emanuje z początkowego charyzmatu”, ponieważ „osoba zostaje dotknięta i wstrząśnięta przez Chrystusa w swym najgłębszym wnętrzu”[10].

Napięcia na linii spotkania lokalnych struktur duszpasterskich z ponadparafialnym i ponaddiecezjalnym entuzjastycznym chrześcijaństwem, propagowanym przez ruchy odnowy Kościoła, nie są problemem nowym. Kard. J. Ratzinger przypomina, że już w XIII wieku, wbrew św. Tomaszowi, często „za Kościół uważano jedynie struktury Kościoła lokalnego”. Odnosząc te napięcia do terminologii czasów współczesnych pisze, że można to ująć w kategoriach polemiki między duchowieństwem diecezjalnym i przedstawicielami nowych ruchów. W takich polemikach…

…„obie strony powinny pozwolić wychowywać się Duchowi Świętemu”.

Jak?

Członkowie ruchów muszą uznać, że często towarzyszy im „słabość, infantylizm i błędne kategoryczne twierdzenia wszelkiego rodzaju”; natomiast pasterze „nie mogą czynić z własnych programów duszpasterskich kamienia probierczego, by oceniać, co wolno robić Duchowi Świętemu: z powodu czysto ludzkich planów Kościoły [mogłyby] stać się nieprzenikliwe dla Ducha Świętego. Nie wolno wymagać, aby wszystko zmieściło się w określonym porządku jedności”[11].

Myśl kard. Ratzingera idzie w przeszłość jeszcze dalej, zarysowując wspomniane napięcie jako charakterystyczną cechę Kościoła wszystkich czasów. Pisze on, że pod koniec II w. wygasły starożytne „urzędy powszechne”. Pod tą nazwą rozumie apostolsko-profetyczne urzędy niezwiązane z konkretnym Kościołem lokalnym, a więc posługę wędrownych głosicieli. Dodaje, że dziś należy „poszerzyć i pogłębić pojęcie sukcesji apostolskiej”. Na jakiej drodze? Rdzeń sukcesji stanowi oczywiście sakramentalna służba biskupa, ale posługa następców Piotra przekracza czysto lokalną strukturę Kościoła:

„W Kościele muszą być zawsze posługi i posłannictwa, które nie mają wyłącznie lokalnego charakteru, ale działają dla mandatu obejmującego całkowitą rzeczywistość kościelną i dla głoszenia Ewangelii”. Do takich posłannictw należą pojawiające się w historii Kościoła ruchy eklezjalne, które „nie mogą być skrupulatnie organizowane i propagowane przez [kościelne] władze”[12].

Ciekawe jest prześledzić, jak radykalnych sformułowań użył prefekt Kongregacji Nauki Wiary omawiając pierwszy, historycznie rzecz biorąc, ruch eklezjalny, mianowicie ruch starożytnego monastycyzmu. Jeden z powodów pójścia na pustynię św. Antoniego z Egiptu to — w ocenie kard. Ratzingera — „ucieczka od ujednoliconych struktur Kościołów lokalnych”. Było to wynikiem tego, że „posługi ministerialne właściwe Kościołowi uniwersalnemu, czyli posługi apostolsko-profetyczne”, powoli w tym czasie zanikały, „później zaś zaczął je skupiać urząd biskupa”. Równie przejmujące są jego wnioski ze spojrzenia na historię Kościoła jako całość:

„Model Kościoła lokalnego naznaczony posługą biskupią stanowi strukturę nośną […], lecz jest ona nieprzerwanie poruszana falami ruchów, które są w stanie zapewnić Kościołom lokalnym żywotność i duchową autentyczność”[13].

Takie historyczne fale w historii Kościoła wzbudzone są przez Ducha Świętego niezależnie od planowanych i przewidywalnych inicjatyw lokalnych struktur eklezjalnych. Ich owocność wynikła właśnie z dawniejszej umiejętności współpracy ożywczego i nowatorskiego nurtu z ustalonym i niezmiennym sposobem kościelnego działania: „Kościół w pewnym sensie sam jest «ruchem»”[14].

Nie wystarczy więc poprzestawać na takim akcentowaniu roli parafii, by sprawić wrażenie, że grupa ruchu odnowy Kościoła jest po prostu częścią parafii, podlegając proboszczowi w taki sam sposób, jak każda inna inicjatywa parafialna.

Owszem, akcent parafialny jest niezmiernie istotny. Ale choćby nawet założyciel Neokatechumenatu, Kiko Argüello, zaklinał się: „chcemy być inicjacją chrześcijańską, a nie jakimś ruchem lub stowarzyszeniem”, choćby z naciskiem podkreślał, że „jesteśmy na służbie diecezji i parafii”, to pozostaje jednak faktem, że jest to program inicjacji inspirowany i koordynowany przez ponadparafialne i ponaddiecezjalne centrum.

Istnieje jednak jakieś „my”, o którym mówi Kiko: my pragniemy przekazywać wiarę chrzcielną, a nie jakiś charyzmat albo nową duchowość”, skoro „od szesnastu wieków w Kościele brakuje katechumenatu”[15]. Owo „my” to forma istnienia ponadlokalnego profetyzmu, analogicznego do zjawisk w Kościele pierwotnym, starożytnym i średniowiecznym. A skoro profetyzm ten przyjmuje formy instytucjonalne, jest więc tym, co zwykle określa się mianem ruchu.

Można by podjąć na tym miejscu pewien eksperyment myślowy. Najpierw wsłuchajmy się w zdania zaczerpnięte ze statutu Drogi Neokatechumenalnej, zatwierdzonego w r. 2002:

– „Neokatechumenat jest sposobem diecezjalnej aktualizacji chrześcijańskiej inicjacji” (art. 1, § 2);

– „Neokatechumenat rozwija swą działalność, normalnie rzecz biorąc, w parafii” i starać się będzie, by formować swoich członków w „dojrzałym poczuciu przynależności do parafii” (art. 6, § 1.3);

– „Droga Neokatechumenalna przyczynia się do takiej odnowy parafii, jakiej życzy sobie Magisterium Kościoła”, a więc do wizji parafii „jako wspólnoty wspólnot”, które „decentralizują i wyrażają wspólnotę parafialną” (art. 23, § 1).

Następnie zaś słowo „neokatechumenat” zastąpmy określeniem „ruch eklezjalny”, a otrzymamy wzorcową deklarację właściwej relacji między ponadlokalnym profetyzmem ruchu a lokalną służbą pasterską.

Ruch ewangelizacyjny okaże się wtedy sposobem diecezjalnej aktualizacji chrześcijańskiej inicjacji, formującym swoich członków w dojrzałym poczuciu przynależności do parafii i przyczyniającym się do takiej odnowy parafialnej społeczności, jakiego życzy sobie Magisterium Kościoła.

Powstaje droga do parafii jako wspólnoty wspólnot, które decentralizują i wyrażają wspólnotę parafialną. Oblicze niepokoju o życiodajny dynamizm Kościoła spotyka się w praktyce z obliczem troski o niewzruszoność opoki, na której stoi dom rodzinny. „Ludzie gwałtowni zdobywający Królestwo niebieskie” mogą spotkać się z tymi, którzy bardziej dbają, by uczniowie mogli „prowadzić życie ciche i spokojne”.

Wicher i stabilna struktura współdziałają, napędzając młyn dający energię życia.

Taka formuła, jak się wydaje, współbrzmi znakomicie z programem zarysowanym przez papieża Jana Pawła II, który nauczał, że „mimo różnorodności form, ruchy łączy świadomość «nowości», jaką łaska chrztu wnosi w życie człowieka, a także szczególne dążenie do głębszego przeżywania tajemnicy komunii z Chrystusem i braćmi, wreszcie — niezłomna wierność dziedzictwu wiary, czerpanemu z żywego źródła tradycji”[16].

Podsumowanie

Współistnienie kilku wspólnot reprezentujących odmienne ruchy eklezjalne to nierzadki dziś element życia parafii, zwłaszcza wielkomiejskiej. Łatwe do przewidzenia problemy wynikające z tego faktu powinny znajdować teologiczną odpowiedź, zarówno na poziomie eklezjologii, jak i praktycznych rozstrzygnięć duszpasterskich. Chodzi więc najpierw o eklezjologię włączającą do najogólniejszej wizji Kościoła nowe rzeczywistości kościelne, czyli eklezjalne ruchy odnowy. Taką teologiczną koncepcję zaproponował ks. kard. J. Ratzinger, pokazując jej zakorzenienie w Piśmie Świętym i w Tradycji Kościoła. Eklezjologię tę trzeba przekładać na język konkretów w codziennym uzgadnianiu misji i charyzmatów poszczególnych wspólnot ruchów odnowy, aby faktycznie zrealizować wspólny dla wszystkich cel: wzrost i jedność Kościoła.

Przypisy

[1] Jest to zjawisko szersze: w skali globalnej w ciągu ostatnich trzydziestu lat 14% członków Odnowy Charyzmatycznej w Kościele katolickim i w tradycyjnych Kościołach protestanckich odeszło od swoich macierzystych wspólnot eklezjalnych albo wprost założyło nowe, charyzmatyczne „wolne Kościoły”. Por. D.B. Barrett, Statistics, global, [w:] Dictionary of Pentecostal and Charismatic Movement, red. S.M. Burgess, G.B. McGee, Grand Rapids (Mi.) 1995, s. 811.

[2] [Za:] A. Scola, Ruchy w Kościele powszechnym i lokalnym, „Post scriptum” 3(1998), nr 6, s. 68.

[3] Jan Paweł II, Orędzie na XXXIX Światowy Dzień Modlitw o Powołania, 2, 21 IV 2002, [w:] Tydzień modlitw o powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego, Legnica 2001, s. 4-7.

[4] Jan Paweł II, Orędzie…, 1, o.c.

[5] J. Ratzinger, Ruchy kościelne i ich miejsce w teologii, „Post scriptum” 3(1998), nr 6, s. 8.

[6] J. Aumann, Christian Spirituality in the Catholic Tradition, San Francisco/London 1989, s. 208.

[7] J. Bosc, [za:] J.L. Suenens, Ekumenizm a Odnowa Charyzmatyczna, [w:] Dokumenty z Malines: Przyjdź, Duchu Święty, red. tenże, Kraków 1998, s. 170.

[8] J. Ratzinger, Ruchy kościelne, o.c., s. 20.

[9] Tamże, s. 8.

[10] Tamże, s. 30.

[11] Tamże, s. 24-31.

[12] Tamże, s. 23-28.

[13] Tamże, s. 21. Najważniejsze z tych fal wymieniane są przez kard. Ratzingera:

– monastycyzm misyjny z VI-IX w., a co za tym idzie — wprowadzenie do Kościoła ludów germańskich i słowiańskich;

– reforma z Cluny, będąca początkiem idei chrześcijańskiej Europy;

– ewangeliczny ruch Franciszka i Dominika z zamysłem głoszenia Ewangelii poganom;

– powstanie zakonu jezuitów, wraz z ich misjami w Ameryce, Afryce i Azji;

– ruch nowożytnych zgromadzeń misyjnych i żeńskich — charytatywnych. Por. tamże, s. 22-26.

[14] Jan Paweł II, Przesłanie Jana Pawła II do uczestników Światowego Kongresu Ruchów Kościelnych, Jesteście bogactwem Kościoła, „Post scriptum” 3(1998), nr 6, s. 5.

[15] K. Argüello, La Chiesa in „cammino” (wywiad R. Giacomelli), „Famiglia Cristiana” (2002), nr 28, s. 40. Ruch neokatechumenalny obejmuje prawie 17 tys. wspólnot w 5 tys. parafii, gł. w Europie i w Ameryce. Półtora tysiąca kleryków przygotowuje się do kapłaństwa w 46 seminariach „Redemptoris Mater”, by dołączyć do 700 już wyświęconych, a 4 tys. kobiet wstąpiło do klasztorów, głównie klauzurowych; tamże, s. 42.

[16] Jan Paweł II, Jesteście bogactwem Kościoła, o.c., s. 5.

Źródło całego artykułu – przekopiowanego za zgodą Autora – http://www.siemieniewski.archidiecezja.wroc.pl/?q=node/138

Mapa wspólnot w Polsce

W biblijnej wizji Kościoła nie idealizującej, a realistycznej zdarzają się i „Judasze” w Kościele, jak w Dziejach Apostolskich, zdarza się i Szymon mag i Apollos, ale jest też i Duch Święty, który z tego wszystkiego wyprowadza rosnącą, dojrzewającą, wzrastającą wspólnotę chrześcijan, wspólnotę wspólnot, wspólnotę sieci wspólnot i wspólnotę zrzeszeń wspólnot.

Ten szkic may wspólnot, który zarysowałem to zachęta do udania się w podróż. Nie jesteśmy kartografami, którzy się interesują mapami dla celów teoretycznych. My jesteśmy podróżnikami, których Jezus wzywa: „Pójdź za Mną”.

Bp Andrzej Siemieniewski